Szczaw i mirabelki
Bieda i poczucie społecznych nierówności w Polsce sprzyjają potęgowaniu atmosfery konfliktu społecznego. Socjologia nazywa to świadomością rewolucyjną.
W wielkim mieście biedy nie widać. Pod warszawską szkołą moich dzieci parkują kosztowne auta, w szatni stoją markowe buciki po 200 złotych para. Wystarczy jednak wjechać do Polski od strony zachodniej, a tuż przy granicy powita nas przaśna reklama domu publicznego i rzęsiście oświetlona budka „Przekręcanie liczników 24h", co oprócz tego, że okrywa nas wstydem, przypomina, że to biedny kraj. Nie chodzi jednak tylko o to, że część z nas nie ma internetu, ale też o to, że coraz liczniej nie mamy nic do chleba. Co gorsza, nawet praca nie chroni tu już przed ubóstwem.
6 złotych na jedzenie
Prawie trzy miliony Polaków żyje na granicy biologicznego przetrwania, osiągając miesięcznie dochód niższy niż ustalone przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych minimum egzystencji – wynika z twardych danych (GUS, 2014). Oznacza to, że gospodarując samotnie, osoby te dysponują miesięcznie sumą mniejszą niż 540 zł, żyjąc w rodzinie czteroosobowej, osiągają dochód poniżej 460 złotych na osobę, a w gospodarstwach emeryckich i dwuosobowych mniej niż 428 zł na osobę.
„Zaspokajanie potrzeb na tym poziomie i zakresie rzeczowym umożliwia jedynie przeżycie" – czytam na stronach IPiSS. Jakie to przeżycie? Rodzina z dwójką dzieci może wydać na żywność 28 zł dziennie (7 zł na głowę). Na ubranie i buty 20 zł miesięcznie na osobę. Para emerytów, zdaniem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta