W drodze na Sybir
Lewkowicz podrapał się w głowę, zatroskany zagryzł wąsy i dodał: – Jakby się tam po drodze jaka kuźnia trafiła, to wziąć go i rozluźnić mu trochę kajdany. Wyjątkowo podłe ma to żelastwo! Tylko z umiarem, żeby regulaminu nie przekroczyć.
Rufin Piotrowski, w otoczeniu strażników więziennych, stał z boku placu Twierdzy Kijowskiej i czekał, aż plackomendant Lewkowicz skończy dawać instrukcje podróżne żandarmom. Patrzył w niebo na ptaki swobodnie przelatujące między koronami drzew. Wiedział, że jest upał, czuł na twarzy promienie słońca, ale ich ciepło nie przenikało do niego; jedyne, co odczuwał, to zimno.
Słyszał, jak Lewkowicz sprawdza, czy żandarmi wszystko zapamiętali, przepytując ich kolejno.
– Nie dawać więźniowi noża ani widelca, ani żadnej rzeczy, którą mógłby próbować sobie odebrać życie! – recytował żandarm.
– I? – dopytał Lewkowicz.
– I szkodę na zdrowiu uczynić!
– I?
– I nam, eskorcie swojej, próbować zaszkodzić – powtórzył za wcześniejszymi przykazaniami żandarm, po czym spojrzał na komendanta i dodał: – Ale, panie pułkowniku, on jest skuty i słaby jak wyschnięta trawa...
– Ja wiem – poczciwie pokiwał głową Lewkowicz – ale to nasz więzień, on swoje przeszedł i mnie się zdaje, że on bardziej nieszczęśliwy, że dostał Syberię, niż gdyby go rozstrzelali. No, dobra, mówić dalej! – Wskazał na kolejnego z żandarmów.
– Nie odstępować jego osoby, nie pozwalać, aby się ktoś obcy do niego przybliżył choćby na krok, nie pozwalać obcym z nim rozmawiać i żywego do Omska dowieźć. Na miejscu odstawić go prosto do księcia Gorczakowa....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta