Puchacze niepodległej
II Rzeczpospolita otoczyła weteranów powstania styczniowego fantastyczną, zwłaszcza jak na młode i ubogie państwo, opieką. W zamian mieli być wdzięczni, wierni i bez skazy.
Najłatwiej sporządzić zestawienie buchalteryjne wszystkich gestów i dobrodziejstw. Pięć albo sześć domów opieki (prócz Warszawy i Krakowa – Lwów, Wilno, Włocławek), dziesiątki przyznanych Krzyżów Walecznych i (nie przypadkiem zresztą restytuowanego w rocznicę wybuchu powstania) Virtuti Militari, a wreszcie utworzone w roku 1930 specjalnie z myślą o dekorowaniu weteranów Medal i Krzyż Niepodległości.
Emerytury wojskowe i honorowe stopnie oficerskie, surduty mundurowe z grubego śliwkowego sukna i letni wypoczynek w najlepszych ziemiańskich domach, herbatka u Marszałka i krówki w domu sierot. II Rzeczpospolita zadbała o swoich ojców założycieli – i omal nie zagłaskała ich na śmierć.
Stała za tym wola jednego człowieka – Józefa Piłsudskiego – i powszechna już niemal w tym czasie pamięć. Poczucie zaciągniętego zobowiązania i niewyrażona wprost, ale silna, potrzeba posiadania wspólnych dla całego społeczeństwa, nadających się do powszechnego uwielbienia bohaterów. Bojowcy 1905 roku byli zbyt bliscy, zbyt okopceni prochem i zbyt socjalistyczni. Legionistów zaczęto z czasem czcić bez umiaru – ale w roku 1918 pewnej części Polaków pozostawali obcy, jeśli nie wrodzy, a części znacznie większej – nieznani.
Reytan i Kościuszko zakrzepli na dobre w złoconych matejkowskich ramach. Ale byli jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta