Dobry wojak Szwejk w konfederatce
Tłumacz książki z obcego języka może więcej, niż się sądzi. To on nadaje głos postaciom, to on pozwala im zakorzenić się w naszej wyobraźni. „Posłusznie melduję, panie oberlejtnant" i inne frazy już zawsze znać będziemy w takim kształcie, jaki nadał im pierwszy tłumacz Haszka na polski, Paweł Hulka-Laskowski.
Pośród wielu zarzutów stawianych autorowi pierwszego przekładu „Szwejka" najcięższy (i najczęstszy) jest ten, jakoby Paweł Hulka-Laskowski nie znał dobrze języka czeskiego, a już z pewnością nie rozumiał potocznej, praskiej czeszczyzny. Coś jest na rzeczy, bo ten znakomity tłumacz literatury czeskiej, niemieckiej, francuskiej i angielskiej (był m.in. autorem przekładu „Podróży Guliwera" Swifta) faktycznie spędził w Pradze wszystkiego trzy miesiące, od lutego do maja 1920 roku. Miał więc prawo nie dowiedzieć się, że taki na przykład pasák to wprawdzie słownikowy pastuch, ale w praskim slangu – alfons.
Czeskiego nauczył się za młodu od niejakiego Procházki, pracownika kantoru fabrycznego w Żyrardowie w zaborze rosyjskim. W początkach XX wieku tamtejsze zakłady tekstylne należały do największych w Europie, a wśród zatrudnionych w nich cudzoziemców, specjalistów z dziedziny przędzalnictwa i tkactwa, na kilka lat przed I wojną światową pojawili się także Czesi. Hulka, sam spolonizowany potomek czeskich protestantów, którzy opuścili ojczyznę po klęsce antyhabsburskiego powstania w 1620 roku, mniemał, że zna język przodków. Dopiero gdy zajrzał do prenumerowanych przez Procházkę gazet i książek, zdał sobie sprawę, jak niewiele język wygnańców, który „był tak już spolonizowany, że całe niemal...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta