Przyłożyłem rękę do historii
Włodzimierz Cimoszewicz, były marszałek sejmu i premier | Wiedziałem, że Józef Oleksy był towarzyski, czasami w stopniu przekraczającym granicę rozsądku. Nie wykluczałem więc, że spotykał się z facetem z rosyjskiej ambasady, pił z nim wino i niefrasobliwie gadał.
Rz: Jak to jest pełnić najwyższe stanowiska w państwie?
Nigdy nie patrzyłem na stanowiska, tylko na to, czym przyszło mi się zajmować. Miałem szczęście do dużej rangi wydarzeń. Jako premier zajmowałem się negocjowaniem naszej obecności w NATO. Mój rząd opracował też pierwszą koncepcję strategii integracji z Unią Europejską, a więc rozpoczęliśmy proces, który później kończyłem jako szef MSZ. To się zdarza niezwykle rzadko.
Ale zapłacił pan też wysoką cenę za uprawianie polityki.
Wszyscy ją płacą. W rządzie pracowałem po 14–17 godzin dziennie i nie oglądałem rodziny, a moje dzieci były wówczas nastolatkami. Później trzeba było odbudowywać więzi emocjonalne. Do tego dochodzi stres wywołany grą nie fair. To nie spływa po człowieku.
Myśli pan zapewne o kampanii prezydenckiej z 2005 roku, kiedy został pan fałszywie oskarżony przez Annę Jarucką o manipulowanie przy swoich oświadczeniach majątkowych.
To była akcja obliczona na wyeliminowanie mnie z wyścigu prezydenckiego. Uczestniczył w niej Konstanty Miodowicz, poseł PO. Zanim do tego doszło prowadziłem w sondażach. Donald Tusk, mój rywal w tamtej kampanii, po latach zapewniał mnie, że nie miał z tą prowokacją nic wspólnego. To nie brzmiało zbyt wiarygodnie, bo przecież musiał wiedzieć, co się dzieje. Powiedziałem mu: Nawet jeżeli nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta