Upadek junty nie ratuje demokracji
Pucz został przeprowadzony tak niezdarnie, że mógł go upozorować nawet sam Erdogan, aby rozprawić się z przeciwnikami.
Wojskowi zaczęli od zajęcia w piątek wieczorem mostów na Bosforze w Stambule oraz części budynków publicznych w stołecznej Ankarze, w tym pałacu prezydenckiego i parlamentu. Jednocześnie nad oboma miastami na niezwykle niskiej wysokości przelatywały myśliwce F-10, hukiem wywołując przerażenie przechodniów. Wojskowi wtargnęli także do siedziby telewizji publicznej TRT, gdzie ogłosili powstanie „rady na rzecz pokoju", wprowadzenie stanu wojennego i godziny policyjnej.
Ale przebywający na wakacjach nad morzem Egejskim Erdogan nie został zatrzymany – jego hotel miał być zbombardowany, gdy prezydent był już w bezpiecznym, nieznanym miejscu. Stamtąd przez swój smartfon połączył się w formule wideokonferencji z nadawcą CNN Turk – scena, w której dziennikarka trzyma na wizji telefon, na którym widać tureckiego przywódcę, przejdzie do historii.
Godzinę później zamachowcy zajęli co prawda studia CNN Turk, ale było już za późno. Erdogan wykorzystał krótką okazję do wystąpienia w mediach, aby zaapelować do narodu o wyjście na ulice, otoczenie żołnierzy wiernych zamachowcom.
Miliony poszły za jego wezwaniem: wkrótce ogromne lotnisko Ataturka w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta