Cnota gościnności
Polski stół uczył porządku, hierarchii i temperował zbyt wybujałe natury. Przy stole w domach rodzinnych, we dworach zasiadali na co dzień bliscy i przyjaciele, bo domy były otwarte.
Od ponad roku patrzymy na parę prezydencką. Przyciąga wzrok. Przed naszymi oczami rozgrywa się prawdziwy spektakl. Zmieniają się stroje (zawsze są to przemyślane kreacje, stroje – jak to się kiedyś mówiło – odświętne), powtarzają się gesty. Ta zmienność i powtarzalność ustanawia pewien kojący rytm. Czujemy, że elegancja Andrzeja Dudy i jego żony Agaty nie jest na pokaz; to nie sztafaż, zapożyczenie cudzej formy. Elegancja stroju, pozy, gestu wyraża coś bliskiego większości Polaków, coś znajomego. To nie kostium, to przejaw rodzaju życia, który był w naszym kraju długi czas mocno zakorzeniony, obecny na co dzień, wręcz naturalny, swojski.
Pod ochroną formy
Oddaje go najlepiej dawny sposób przyjmowania gości – choć wcale nieodległy historycznie i obecny wciąż w wielu polskich rodzinach. Wizyta, słowo z języka łacińskiego, oznacza odwiedziny w domu, w którym mieszkała rodzina, zwłaszcza odwiedziny o charakterze ceremonialnym. Zasady składania wizyt w polskich dworach szlacheckich pełne były szczegółów, które dziś mogą wydać się niezrozumiałe – na przykład to, że goście mogli pojawiać się przed południem tylko w niedzielę, że w towarzystwie osób starszych młodzi chłopcy i dziewczęta nigdy nie siadali na kanapie (nie zajmowali także miejsc w fotelach) czy też że do obiadu panie zakładały inne suknie, a panowie zmieniali koszule i marynarki....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta