Wojna tuńczykowa
Pierwsza w nowym roku aukcja tuńczyków na tokijskim targu przynosi kolejny astronomiczny poziom ceny za rybę. Kiedyś tuńczyk nadawał się tylko dla kotów i nikomu nie przyszłoby do głowy płacić za niego tysiące dolarów.
Historia aukcji na tokijskim targu Tsukiji to obowiązkowy punkt przeglądu informacji z zagranicy dla sporej liczby mediów. Pierwszy tuńczyk nowego roku kupowany jest za kwotę, którą szybko przelicza się na własną walutę. Informacja kwitowana jest mniej lub bardziej rozbudowanym komentarzem o grubej rybie – i to wszystko. Astronomiczne kwoty nie biorą się jednak znikąd i nie świadczą o nagłym szaleństwie kupujących. Tuńczyk jest kolejnym przykładem zmian, jakie przeżywa Japonia, i przy jego pomocy można stworzyć opowieść polityczno-społeczną.
Brzuszki jak Hello Kitty
Jeszcze 100 lat temu nikt nie chciał go jeść. Żeby pozbyć się metalicznego smaku mięsa, zakopywano tuńczyki w ziemi na cztery dni (mówiono o nich wtedy shibi, dosłownie „cztery dni"), a i tak były to „gezakana", czyli ryby gorszej jakości. Jedli je ze względów ekonomicznych biedni ludzie, a sos sojowy nie służył do podnoszenia walorów smakowych, tylko do zabijania smaku ryby.
W latach 70. XX wieku technologia rozwinęła się na tyle, że ryby można było przewozić na pokładach samolotów w wielkich chłodniach. Nie psuły...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta