Jak koronka z Koniakowa
Mediolańska katedra miała być summą średniowiecznej architektury, a ukończono ją w wieku XIX. Dlatego przeszła do historii budownictwa jako wyczyn.
Wieczorem zobaczyliśmy katedrę. Jest jak wykrochmalona koronka z Koniakowa: mocno wbita w ziemię sterczy sprężyście, kalecząc niebo białym marmurem sterczyn. Fasada jest tak szeroka, że zasłania resztę budowli, dzięki czemu wydaje się, że świątynia jest dwuwymiarowa, jak dekoracja w teatrze.
Zanim dojdzie się do placu, trafia się na tak zbity tłum na Corso Porta Romana, że wygląda na demonstrację, a to tylko sobota. Sama katedra – największa, jaką można sobie wyobrazić – wieczorem niknie, przytłoczona światłami Galerii Vittorio Emanuele II z lewej i gigantyczną plazmą po prawej. XIX-wieczny charme sklepowej hali nie rzuca się tak w oczy, ale ekran telewizyjny wysokości kilku pięter, nadający reklamy torebek, ciuchów oraz imprez rozrywkowych, jest nie do zignorowania nawet przy natężonej woli i największej miłości do katedr. Zmieniające się kolory i intensywność światła bijącego z plazmy urządzało coś w rodzaju son et lumière, którym zachwycał się Herbert w Chartres (nie wiem zresztą, dlaczego; przecież to jest okropne!).
Na plac wychodziła kolejka. Sprawdziliśmy. Ludzie stali do pobliskiego Palazzo Reale, gdzie pokazywano wystawę Dalego otwartą do 22.30. Popatrzeliśmy z niedowierzaniem: ostatni w kolejce mogli nie doczekać, bo kasę zamykają o 21! Atmosfera była trochę jak podczas „nocy muzeów", którą trzeba organizować, aby niektórzy raz do roku namówili się ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta