Końca świata nie będzie
Astronomowie przeszukują niebo w obawie przed atakiem z kosmosu
Końca świata nie będzie
Kometa Hale-Bopp, jedna z ośmiu Wielkich Komet XX Wieku, w sobotę zbliży się na najmniejszą odległość od Ziemi, zaledwie 200 mln km. Wprawdzie bliżej położone jest Słońce, ale mimo to przelatujące w pobliżu naszej planety komety zawsze były uznawane za zwiastuny powodzi, trzęsień ziemi i nadzwyczajnych wydarzeń, a nawet śmierci władców i końca świata. Tym razem okazja do ponurych prognoz jest wyjątkowa: zbliża się bowiem rok 2000.
Dotychczas największe zaniepokojenie wywołała słynna kometa Halleya. W pobliżu Ziemi pojawia się ona co 76 lat, ale w 1910 r. astronomowie zapowiedzieli, że tym razem swym warkoczem przetnie nasz glob. Mimo zapewnień, że niczym to nie grozi, niektórzy ludzie wpadli w panikę. Obawiano się trujących gazów, ale sądzono też, że Ziemian wkrótce zaatakuje jakaś zaraza, wywołana przez zarazki roznoszone przez komety. Podobne plotki pojawiały się, gdy obiekt ten ponownie zawitał w rejon naszej planety -- w 1986 r. Tym razem kometa miała zaburzyć pole magnetyczne Ziemi lub zderzyć się z nią.
Zwiastuny zagłady
W tym roku pretekstów do ponurych prognoz będzie jeszcze więcej: na niebie będzie miało miejsce kilka spektakularnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta