Demoniczny zwodziciel
Eichmann wykazał się większą zręcznością niż prostacka goebbelsowska propaganda ze swoimi podżegającymi artykułami. Potrafił stworzyć iluzję, dzięki której groza stała się niemal niewidoczna, i tak zwieść „wrogą prasę", aby go w rozpowszechnianiu tych kłamstw wyręczała.
Zimą 1941/1942 roku znaczenie pojęcia „ostateczne rozwiązanie" przesunęło się już na dobre w kierunku „unicestwienia". Ponieważ Adolf Eichmann twierdził, że to on „ukuł" termin „ostateczne rozwiązanie", a nawet się chełpił, że rozkaz Göringa pozwala mu teraz „gładko ignorować wszelkie zastrzeżenia i wpływy innych ministerstw i urzędów", również tę zmianę kojarzono z jego nazwiskiem. Eichmann od samego początku jeździł na wschód, aby się przyjrzeć metodom eksterminacji, a jego obecność była oczywiście zauważana. Późniejsze opowieści o samotnych podróżach służbowych kancelisty w tajnej misji niewiele mają wspólnego z prawdą. W chwili nieuwagi sam robi z nich karykaturę. Opowiada w Argentynie, że zawsze się bał, iż w obliczu grozy nie potrafi się dostatecznie opanować, „bo przecież był za nami sznurek niższych szarż, gdzie taka rzecz byłaby zinterpretowana jako nie na miejscu i rozeszłaby się natychmiast lotem błyskawicy". Może szeregowi wykonawcy rozkazów mogli mieć chwile słabości, ale słaniający się obersturmbannführer Eichmann? – „coś takiego nie miało prawa się zdarzyć!". Bycie symbolem zobowiązuje.
Lecz nie tylko właśni ludzie bacznie się przyglądali. Wprawdzie światowa opinia publiczna zareagowała na szaleństwo masowego mordu początkowo z niedowierzaniem i dlatego powściągliwie, co jednak nie znaczy, że poczynania Eichmanna nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta