Tu inaczej chodzę i jeżdżę
Satyryk opowiada Małgorzacie Piwowar o rodzinnych korzeniach i współżyciu z lokalną społecznością na z Mazurach.
Rz: Urodził się pan i dorastał na Warmii. Teraz dobrowolnie wciąż pomieszkuje na Mazurach. Tak jest pan przywiązany do rodzinnych stron?
Krzysztof Daukszewicz: To cała moja rodzinna historia. Tata, artylerzysta w Armii Wilno, dostał się do niewoli – trafił do obozu jenieckiego najpierw niedaleko Malborka, a potem koło Frankfurtu. Czerwony Krzyż połączył rodziców po wojnie w Olsztynie. Szczęśliwie, bo efektem tego zdarzenia jestem ja. I tak rodzice zamieszkali w nieodległym Wichrowie, mojej przyszłej krainie dzieciństwa. Nadleśnictwo Wichrowo, znajdujące się niedaleko Lidzbarka Warmińskiego, jest jednym z największych kompleksów leśnych w tej części Polski. Szkołę miałem w Smolajnach, położoną 700 metrów od letniej rezydencji biskupa Ignacego Krasickiego, który tam spędzał wakacje. Może zresztą i na mnie z tej pobliskości trochę łaski spłynęło przy okazji.
Jak pan wspomina dzieciństwo?
Fantastycznie. Tamte okolice zamieszkiwała wówczas wielonarodowościowa mieszanka ludzi z różnych stron Polski, ale nie tylko. Byli i Ukraińcy przesiedleni z akcji „W", i repatrianci z Wileńszczyzny. Rodzice chronili mnie przed wojną i polityką. W naszym domu właściwie nie rozmawiało się o tym, co rodzice przeżyli w czasie wojny, dopiero więcej, kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta