Nie stać nas na tanie państwo
Administracja publiczna na miarę XXI wieku wymaga kreatywnych menedżerów. Ci nie pojawią się jednak bez istotnego podwyższenia wynagrodzeń i zapewnienia urzędnikom przejrzystych kryteriów awansu.
Burza wokół premii członków rządu jest tylko fragmentem większej dyskusji o wynagrodzeniach urzędników, która trwa już od dawna. Temat jak bumerang powraca co kilka miesięcy – jak nie przy nagrodach, to przy corocznych oświadczeniach majątkowych. Argumenty nie wychodzą zwykle poza wyświechtane hasła, od „to jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował" (słynna rozmowa minister Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem) po „Wstyd, oddajcie kasę" (motto najnowszej kampanii PO „Konwój wstydu"). Niestety, kolejne akty tej sztuki nie wnoszą nic nowego i nie przybliżają nas do odpowiedzi, ile powinni zarabiać najważniejsi urzędnicy publiczni.
Pół miliona dla ministra
Wytykanie palcem „złodziei" jest prostą, ale i prostacką strategią marketingu politycznego. Podobnie zresztą jak nagłe obniżanie wynagrodzeń polityków czy urzędników. Nieistotne, że to droga donikąd. Dyskusja o wysokości zarobków ministrów jest przeważnie niekonkluzywna, bo wysokość ta nie wynika z wyceny rynkowej. Trudno ją więc porównywać ze stawkami kadry zarządzającej w sektorze prywatnym, zwłaszcza że w ostatnich latach urosły one nierzadko do horrendalnych rozmiarów.
W większości państw demokratycznych z gospodarką rynkową menedżerowie publiczni (rozumiani także jako ministrowie i najwyżsi urzędnicy) zarabiają mniej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta