Widziałem teczki osób z listy Macierewicza
W materiałach SB dotyczących Lecha Wałęsy była też kluczowa teczka, z której później zniknęły dokumenty. Znalazłem w niej wszystko co trzeba. I powiem jedno: jeżeli PRL miała takich agentów, to nic dziwnego, że upadła - mówi Jerzy Dziewulski.
Plus Minus: Jako antyterrorysta miał pan życie jak z serialu kryminalnego. Rozbrajał pan bomby, ratował ludzi, a potem zamienił to na fotel w Sejmie. Skąd ten dziwny pomysł?
Ma pani rację, to był dziwny pomysł. W 1991 r. wystartowałem do Sejmu na prośbę mojego kolegi Zbyszka Eysmonta, późniejszego ministra bez teki w rządzie Hanny Suchockiej. Zadzwonił do mnie któregoś dnia i powiedział: „Z Januszem Rewińskim robimy partię. To ma być rodzaj wygłupu, ale jeżeli na listach znajdą się ludzie znani i popularni, to pokażemy, że każdy może dostać się do Sejmu, a nie tylko zawodowy polityk". I poprosił, żebym ich wsparł, bo moje nazwisko było wówczas bardzo znane. Zgodziłem się niechętnie, przy czym zaznaczyłem, że nie będę prowadził kampanii. Wpisano mnie do okręgu w Bielsku-Białej. Nie byłem tam ani razu, za co przepraszam mieszkańców Bielska, nie wydałem ani złotówki na promocję, nie wywiesiłem ani jednego plakatu i zostałem wybrany. Mniej więcej półtora roku po wyborach wojewoda bielski zarzucił mi, że kampanię i plakaty sfinansowałem za pieniądze od Bogusława Bagsika.
To właśnie z powodu Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, czyli twórców firmy Art-B, stał się pan osobą publiczną.
Nie. Byłem znany przede wszystkim z różnych filmów i programów telewizyjnych jako spec od terroryzmu. Ale w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta