Ręce precz od króla Leopolda
Za przerażające skutki swego kolonialnego panowania w Kongu Belgia nie przeprosiła i przepraszać nie zamierza.
Pomnik Leopolda II Roshni zdecydowanie się podobał. Po jego obejrzeniu młoda turystka z Indii napisała w popularnym portalu turystycznym Tripadvisor: „ładne, czyste miejsce, które łatwo odnajdziecie (...). Ale nie jest to też atrakcja, którą trzeba koniecznie zobaczyć. Tylko pomnik na środku zielonego skweru. Być może gdybym lepiej znała historię, potrafiłabym bardziej to docenić".
Z pewnością znajomość historii Roshni by pomogła. Ale wtedy wpis turystki wyglądałby pewnie inaczej.
Trudno dokładnie ocenić, jak wielu Kongijczyków zginęło za sprawą drugiego króla Belgów. Szacunki zaczynają się od miliona, a kończą na 15 mln ludzi, choć historycy coraz częściej zgadzają się co do liczby 10 mln zabitych.
– Dla nas to jest ta sama kategoria, co Hitler – mówi „Plusowi Minusowi" Franck Mulisi, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturowego Kongijczyków w Belgii (CBSCC).
Rzeź w Kongu nigdy nie została uznana za ludobójstwo. Nawet Adam Hochschild, amerykański dziennikarz i autor wydanej w 1998 r. książki „Duch króla Leopolda", który jak mało kto przyczynił się do upowszechnienia wiedzy o zbrodniach belgijskiego monarchy, uznał, że to byłby nieodpowiedni termin, bo w przeciwieństwie do Holokaustu Belgowie nie mieli w planie wybić całego narodu, całej grupy etnicznej.
To byłaby porażka trudna do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta