Przeczucie
Wiersz zamiast felietonu? Nie byłby potrzebny, gdybym napisała go teraz. Rzecz w tym, że powstał w 1997 roku z powodów dla mnie wtedy niejasnych. Jakieś silne przeczucie. Jest prosto rymowany, ale dostał się do pierwszego tomiku wierszy, jaki wydałam.
Śpiąc nad gazetą
To był naprawdę straszny sen
Pomiędzy ścianą a sufitem
Zawisł w powietrzu czarny duch
Rozpostarł wielką pajęczynę
Ja byłam jedną z much
Szum muszych skrzydeł z kąta w kąt
Idzie sufitem czarny ląd
Lot opętany, szeptany strach
Jaki się zdarza tylko w snach
A treść jego jest taka:
Nagie powiało od komina
cicho zadrżała pajęczyna
I pająk skoczył w bok a potem
Na pajęczynie usiadł motyl
Wyprężył się jak biały rycerz
Pożegnał swój motyli czas
I raniąc delikatność skrzydeł
Ciął pajęczynę raz po raz
Potem z motylem piłam wino
Potem miał pająk czyjąś twarz
Potem tłum much nam z oczu zniknął
A potem motyl szepnął – patrz
Patrzę a muchy na podłodze
Wiążą strzęp sieci w jedną nić
Patrzę, a pająk już jest w drodze
Idzie z muchami wino pić
Więc pytam muchy te dlaczego
One wzruszają skrzydełkami
I mówią, że już z dwojga złego
Lepiej się czują z pająkami
Motyl zranione skrzydła zwija
A muchy śmieją się z motyla
Z pająkiem snują sieć a ten...
Boże! Jak dobrze, że to sen!