Ziemniaczana apokalipsa
Milion ofiar głodu. John Mitchell, irlandzki nacjonalista na uchodźstwie, napisał: „Zarazę ziemniaczaną zesłał nam Wszechmogący, ale głód – Anglicy".
Irlandia rzadko rozpieszcza słoneczną pogodą, lecz lato 1845 r. było bardziej deszczowe niż zwykle. Dla ziemniaków wilgoć i chłód oznaczają późniejsze zbiory i mniejsze plony, ale dla żerującego na nich Phytophthora infestans, organizmu podobnego do grzyba, to idealne warunki rozwoju. To był pierwszy rok ataku zarazy w Irlandii, dlatego nikt nie wiedział, czemu we wrześniu zgniły zielone kiście na polach. Jednak nic nie wskazywało, że zjawisko wpływa na plony, bo podziemna część roślin przetrwała nienaruszona. Dopiero po wykopkach bulwy zwiędły i zmieniły się w czarne, cuchnące błoto. W kilka dni zgnilizna pochłonęła połowę zbiorów, a następnej jesieni ziemniaków nie było wcale.
Zaraza nie tłumaczy jednak wszystkiego. Irlandia była spichlerzem Anglii i trudno zrozumieć, jak szkody w jednej uprawie wywołały głód o podobnej skali. Pomór nie wyjaśnia także, dlaczego w cywilizowanej Europie, czterysta kilometrów od stolicy najbogatszego imperium świata, z braku żywności umarło ponad milion osób.
Ziemniaki – chleb ubogich
Klęskę tłumaczy się rzekomą monokulturą ziemniaczaną, ale mało w tym prawdy. Poza kartofliskami pozostałe dwie trzecie najlepszej ziemi rolnej Irlandii mieniło się od zboża i zielonych pastwisk. Problem nie tkwił w braku żywności, lecz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta