Dylematy godnej śmierci
Legalizacja eutanazji w Belgii nie tylko zmieniła sytuację osób dotkniętych chorobami w fazie terminalnej, ale w ogóle zaczęła zmieniać stosunek społeczeństwa do życia i śmierci. Zadziałała zasada równi pochyłej: decyzja o zakończeniu życia stała się zbyt prosta.
David Goodall rozpoczął ostatni lot swojego życia w środę, 2 maja, z lotniska w Perth. Po międzynarodowej zbiórce pieniędzy 104-letni australijski naukowiec spędził kilkanaście godzin w klasie biznes, z większymi wygodami. Przeprowadziwszy serię badań, które miały rozstrzygnąć, czy jest w pełni świadomy swojej decyzji, w czwartek lekarze kliniki Exit w szwajcarskiej Bazylei mieli podać mu koktajl śmiertelnych substancji i zgodnie z przepisami tego kraju pozostawić samego w pokoju.
– O tak, po to tu w końcu przyjechałem – odpowiedział po przylocie do Zurychu Goodall na pytanie dziennikarzy, czy jest zdecydowany zakończyć życie. – Bardzo żałuję, że dożyłem tak sędziwego wieku. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Chcę umrzeć. W tym nie ma niczego szczególnie smutnego. Smutne jest to, że moja wola nie jest respektowana. Każdy, kto dożyje 50 lub 60 lat, powinien mieć możliwość samodzielnie zdecydować, czy i kiedy chce przerwać swoje życie – dodał bardzo przytomnym głosem ekolog.
O takich tematach ogromna większość z nas woli nie myśleć. A już na pewno nie o sytuacji, w której dotknięci nieuleczalną chorobą albo w bardzo podeszłym wieku, pozbawieni możliwości normalnego działania, mielibyśmy sami podjąć decyzję o odejściu z tego świata lub, co jeszcze bardziej przerażające, oddać tę decyzję w ręce lekarzy lub prawników.
Ale takie fundamentalne dylematy egzystencjalne brutalnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta