Państwowy produkt drugiej jakości
Większość dzisiejszej kultury to łatwy kicz, obniżona do poziomu mas imitacja sztuki. To jednak permanentny stan rzeczy. Dlatego kulturę, z małymi wyjątkami, warto pozostawić samej sobie. Artysta poradzi sobie bez pomocy państwa.
W „Plusie Minusie" z 28–29 kwietnia profesor Andrzej Szahaj skrytykował obecny polski kapitalizm, zdolny tylko do zaspokajania przyziemnych komercyjnych pragnień mas, a niezainteresowany kulturą wysoką. Na rynek kultury, który sam sobie nie radzi, musi według profesora wkroczyć państwo, żeby za pomocą „miękkiego autorytaryzmu", przyznając dotacje z zachowaniem ścisłych standardów, przywrócić równowagę.
Zgadzam się z sądami autora o słabości dzisiejszej kultury. Jednak nie mogę się zgodzić z zaproponowanym przez Szahaja lekarstwem – uważam, że interwencja państwa pogłębi już i tak istniejące problemy. Aby podjąć polemikę, muszę najpierw obalić poszczególne sądy.
Kto ogląda telewizję, a kto nie?
Sytuacja w kulturze z pewnością nie jest dobra, ale cóż, to nieprawda, że – jak twierdzi Szahaj – wszyscy oglądają telewizję. Wielu młodych ludzi jej nie ogląda i trudno się dziwić – telewizja zarówno komercyjna, jak i publiczna jest nakierowana na odbiorcę w średnim lub starszym wieku (chociaż programy są często „młodzieńcze"). Marzy o kliencie, który przemieszcza się tylko między telewizorem i sklepem. Wszystkie telewizje są jednakowo paternalistyczne, miłe, miękkie, wrzaskliwe, wyestetyzowane. Młodych to drażni, bo też głównie młodzi jak dotąd robili coś nowego w świecie.
Młodzi częściej oglądają na ekranie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta