Zmierzch multi-kulti
Część zwolenników wielokulturowości jest przekonana, iż nie niesie ona w sobie żadnych poważnych zagrożeń dla spokoju społecznego i jest patentem na wspólne życie pozbawione wszelkich konfliktów. To złudzenie.
W trakcie niedawnego kryzysu związanego z napływem ogromnych rzesz uchodźców do Europy, a także w rezultacie szeregu aktów terroru, jakie miały w niej miejsce, zaczęły się pojawiać głosy mówiące o „zmierzchu multi-kulti". Zanim rozważymy ich zasadność, zastanówmy się, czym owo multi-kulti jest. Chodzi o ideologię multikulturalizmu, zespół poglądów o charakterze filozoficznym oraz politycznym głoszący konieczność szanowania kultur mniejszości imigranckich przebywających na terytorium jakiegoś państwa, w którym kultura większości jest kulturą dominującą.
W Polsce zwykło się mówić po prostu o zjawisku wielokulturowości, zamiennie stosując terminy „multikulturalizm" i „wielokulturowość". Ale zdarzają się także uzasadnione głosy nakazujące przez ten pierwszy rozumieć zespół pewnych poglądów, zaś przez drugi – faktyczny stan rzeczy. Wielokulturowość była wszak stanem historycznym bardzo często występującym na różnych terytoriach. Nie towarzyszyła jej jednak jakaś specjalna filozofia uzasadniająca wielokulturowość jako pożądany stan rzeczy. I tak np. gdy spojrzy się na historię Polski, to widać wyraźnie, że stan wielokulturowości był tu częsty, ze szczególnym wyróżnieniem Polski jagiellońskiej oraz okresu międzywojennego, nie mówiąc już o tym, że kategorie etniczne, a nawet częściowo kulturowe, takie jak wspólny język,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta