Mamy kryzys piękna
Dziś nie dyskryminuje się artystów ze względu na płeć. Dyskryminacja jest związana z modą, która w danej chwili ogarnia sztukę. Jeżeli w ogóle mowa o sztuce, skoro przy niektórych tzw. instalacjach artystycznych sprzątaczka w galerii zastanawia się, czy ten obiekt odkurzyć, czy wynieść na śmietnik - mówi Katarzyna Karpowicz, malarka.
Plus Minus: Okupuje pani czołowe miejsca w rankingu „Rzeczpospolitej" Kompas Młodej Sztuki, współpracuje z galeriami w Madrycie, Krakowie, we Wrocławiu, w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu. Ostatnio pani obraz uzyskał na aukcji cenę 30 tys. zł. Jak to się robi?
Przede wszystkim dzięki pracy. Bo jak się nie ma obrazów, którymi można się pochwalić, to tak naprawdę niewiele można zrobić. I ta praca musi być autentyczna. Bo to nie może być tak, że ktoś sobie wymyśli, że będzie artystą, bo chciałby namalować ładny obraz. Jeżeli praca wychodzi z człowieka, to potrzeba przetworzenia rzeczywistości na język malarstwa będzie naturalna.
Autentyczność autentycznością, ale drzwi galerii są często dla młodych artystów zamknięte.
Nawiązywanie kontaktów z galeriami jest rzeczywiście trudne. Czasami trzeba najzwyczajniej w świecie zapukać – porozmawiać z właścicielem, pokazać mu swoje prace, wysłać portfolio. Nikomu nieznany młody artysta sam musi przekonać do siebie ludzi, nie czekając, aż inni go polecą. Bo artyści i malarze są jak wróżki – istnieją tylko wtedy, gdy się w nich wierzy. Jeśli galeria złapie jakieś nazwisko, zrobi wystawę. Ale, tu wracamy do pracy, na jedną taką wystawę trzeba namalować co najmniej 40 obrazów, z których ostatecznie widzowie galerii zobaczą może 20–25 sztuk.
I od razu są z tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta