Pycha kroczyła przed upadkiem
Trwający kilkanaście minut atak na japońskie lotniskowce wystarczył, aby zmienić losy wojny na Pacyfiku. Japończycy przegrali to starcie, bo dali się zaślepić przez wcześniejsze zwycięstwa. Amerykanie wygrali dzięki swojemu wywiadowi oraz niezwykłemu poświęceniu pilotów i marynarzy.
„Minęło zaledwie 21 dni, odkąd zaczęła się wojna, ale operacje idą gładko i mamy wystarczające powody, by sądzić, że pierwsza faza wojny zakończy się do marca. Ale co nastąpi potem?" – pisał 1 stycznia 1942 r. w swoim dzienniku adm. Matome Ugaki, szef sztabu Japońskiej Połączonej Floty. Rzeczywiście w ciągu kilku miesięcy Japonii udało się odnieść serię spektakularnych zwycięstw nad Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Australią i Holandią. Wszystko to z wykorzystaniem bardzo skromnych sił (11 dywizji i ok. 1,2 tys. samolotów plus wspierająca je flota) i przy bardzo niskich stratach. Admirał Isoroku Yamamoto, dowódca Połączonej Floty, współtwórca tych spektakularnych zwycięstw, lobbował w Tokio za kontynuacją ofensywnej strategii: zadawaniem aliantom kolejnych ciosów, które zmuszą ich do negocjacji pokojowych z Japonią.
Brakowało jednak spójnej koncepcji strategicznej. Część japońskich dowódców chciała uderzenia na Cejlon, inni chcieli skupić się na Nowej Gwinei, jeszcze inni na Chinach. Ten strategiczny spór został rozstrzygnięty przez Amerykanów – 18 kwietnia 1942 r. formacja 16 amerykańskich bombowców B-25 Mitchell dowodzona przez pułkownika Jamesa Doolittle'a wystartowała z lotniskowca „Hornet" i dokonała rajdu lotniczego na Tokio oraz kilka innych japońskich miast. Straty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta