Dwaj na cokołach
Pomniki mają tendencję do uwznioślania nawet najgłupszych idei. Z błaznów i zbrodniarzy potrafią robić świętych.
Pomniki liczyły się w latach mojego dzieciństwa dwa. Jeden wznosił się pośrodku pięknego poniemieckiego parku na obrzeżach miasta Zabrza (przed wojną Hindenburg) i prezentował na wysokim kamiennym cokole podpartą umundurowanym biustem glacę generała Świerczewskiego, odlaną zapewne w brązie, czego jako dziecko nie potrafiłem sprawdzić, bo popiersie było zielonkawe od śniedzi i wiecznie upaprane przez ptaki. Drugim ważnym pomnikiem był również brązowy, acz tym razem wycierany pieczołowicie co jakiś czas szmatką, korpus Włodzimierza I. Lenina w Nowej Hucie, który postawiono na miejscu kochanego przez mieszkańców tej enklawy komunizmu deptaku o pachnącej nazwie aleja Róż. Innych pomników nie znałem, przynajmniej do jakiegoś 12. roku życia, kiedy zacząłem się baczniej rozglądać po świecie.
Zacznę od Świerczewskiego. Oczywiście nie miałem pojęcia, że był draniem i alkoholikiem. Skąd zresztą miałem wiedzieć. W szkole od pierwszej klasy karmiono nas legendą o „człowieku, który się kulom nie kłaniał". Rewolucjonista,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta