Dyplomacja zawstydzonych
Polityka zagraniczna jest tą dziedziną, w której najlepiej widać, ile kosztują kompleksy. Pozycji Polski nie zbuduje się na ich rozgrywaniu czy też odreagowywaniu.
Dla światowych potęg „nie jesteśmy żadnym partnerem" – mówi wybitny socjolog i politolog znanemu dziennikarzowi. „Śmieją się z nas" – anonsuje z pewnością edukatora, który wie, że nikt mu nie przerwie toku jego wykładu. Rzecz jest o sprawach publicznych i pewnych terminów nie da się uniknąć, więc profesor za każdym razem, zanim wypowie słowo „naród" lub „narodowy", wtrąca pojednawcze „przepraszam". Redaktor naczelny ważnego tygodnika przytakuje, a po chwili wzdycha do odległej wizji Polski „normalnej"... Po chwili wahania, z wyraźnie widocznym na nagraniu grymasem niechęci, dodaje: „no dobrze, także wrażliwej socjalnie".
Cytowana rozmowa była oczywiście krytyką rządów Jarosława Kaczyńskiego, ale myliłby się, kto by uznał, że podobnie ojkofobiczne treści pojawiły się w naszym, przepraszam, narodowym dyskursie dopiero po dojściu do władzy PiS. Odkąd żyję, pamiętam ludzi obdarzonych publicznym autorytetem, którzy z całą powagą przekonywali publikę, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, i tak pozostaniemy w ogonie Europy. Bo na tym polega nasza polska karma, z którą walczyć nawet nie wypada. Bo walcząc z nią, popadamy w śmieszność.
Słyszałem to za Gomułki, gdy jako dziecko podsłuchiwałem rozmowy dorosłych. Wtedy jeszcze ów defetyzm często był podlewany sosem obowiązującej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta