Spojrzeć z góry na Himalaje
SEBASTIAN KAWA Jeżeli ktoś poczuje adrenalinę podczas lotu, to znaczy, że coś jest nie tak – mówi Michałowi Kołodziejczykowi 15-krotny mistrz świata w konkurencjach szybowcowych.
Gdzie się pan czuje u siebie – na lądzie czy w powietrzu?
Chyba w powietrzu. W Beskidach, górach Słowacji – w naszych rejonach, ale też w wielu innych miejscach na świecie, które dobrze znam i gdzie łatwo wygrywa mi się z konkurentami. Bardzo lubię latać, oczywiście są miejsca, gdzie jestem zagubiony, nowe tereny, góry, w których nigdy wcześniej nie byłem. To ważne, by wiedzieć, którędy się przemieszczać i gdzie można wylądować, żeby było bezpiecznie. Ale ta niepewność i obawa przed nieznanym najczęściej mija, kiedy odrywam się od ziemi. Właściwie to już wcześniej – kiedy zamykam kabinę. Gdy nie latam przez dłuższy czas, czuję jakąś pustkę.
Co to dla pana znaczy ten dłuższy czas?
Żeby poważnie stęsknić się za lataniem, potrzeba miesiąca zimą. Wtedy mnie nosi, chętnie natychmiast bym się spakował i gdzieś ruszył. Czasami jest mi przykro, kiedy wiem, że gdzieś są idealne warunki, a mnie przechodzą koło nosa, bo muszę siedzieć w pracy. Tyle że dla mnie latanie ma już trochę inne znaczenie, jestem zaangażowany w projekt nowego polskiego szybowca „Diana 3" i czas spędzony na ziemi, w warsztacie czy na wymyślaniu koncepcji nie jest stracony. To też jest związane z lataniem. Czuję, że robię coś sensownego i istotnego.
Lubi pan samotność w powietrzu?
Nie bardzo. Wolałbym za każdym razem lecieć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta