Sarajewo a sprawa Adama Bodnara
Dla jednych pokój jest świętością, dla innych zgniłym kompromisem.
Był lipcowy wieczór 2015 r. Stanąłem na dworcu autobusowym w Budvie, gdzieś na styku Czarnogóry i Adriatyku, szukając celu dalszej podróży. Mogłem grymasić: Kotor, Tirana, Zagrzeb? A dlaczego nie Sarajewo? Autobus zatrzymał się gdzieś na skraju cywilizacji, wyznaczonej nikłą linią miejskiej zabudowy i obskurnym budynkiem dworca autobusowego.
Dwa tygodnie temu ponownie dotarłem do Sarajewa. Wojenne rany dalej drażniły wyobraźnię myślą o wojnie domowej i blokadzie miasta przez serbskie oddziały.
Tym razem nie tylko oglądałem, lecz także słuchałem dwóch przewodniczek. Matki i córki, które piekło oblężenia znały jak nikt inny. Polek, chociaż z akcentem i zaszczepioną miłością do miejsca, w którym przyszło im żyć.
Przewodniczki po czasach nienawiści
Matka: Tu jest most, na którym padły pierwsze ofiary tej wojny. Para kochanków. Połączyła ich miłość mimo różnic etnicznych i religijnych, a kres miłości wyznaczyły kule serbskiego snajpera. Lecz teraz znowu są razem.
Nazywają ich Romeo i Julia.
A tu była nasza olimpiada,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta