List pięćdziesięciu ambasadorów
Obraźliwy skądinąd dla części Polaków list 50 ambasadorów, którzy przypominają o prawach osób LGBT, nie spadł nagle z nieba ani nie jest dowodem jakiejś antypolskiej obsesji. To nic innego jak reakcja na stan opinii publicznej, retorykę i działania rządu, a jeszcze szerzej rzecz ujmując – wizerunek, jakiego dopracowaliśmy się w ciągu ostatniej dekady, kiedy sprawy obyczajowe, a nie gospodarka jak wcześniej, stały się osią politycznego sporu w naszym kraju.
List może oburzać, a i owszem, bo bije w samo serce wartości, z których zwykliśmy być w przeszłości dumni. Polska jako ostoja tolerancji, średniowieczny Paradis Judeorum, przez niemal całą swoją historię kraj wieloetniczny, przyjazny, otwarty. A po latach, po dwóch zabójczych wojnach, przypominający całemu światu, czym jest międzyludzka solidarność. Polska ekumeniczna, proeuropejska. Takiej Polski chciano w Europie. Taką złożyliśmy obietnicę i dzięki niej otwarto nam szeroko drzwi. Nam i naszym sąsiadom, Czechom, Słowakom, Węgrom, Litwinom. Historyczne „okienko transferowe" z początku XXI wieku było jak przebłysk europejskiej nadziei. Dziś jest prawie zamknięte.
Po części to nasza wina. Po liście ambasadorów napisaliśmy w „Rzeczpospolitej", że „robimy za Iran Europy". Tekst na otwarciu naszej gazety był jak kij w szprychy, prowokował. Posypały się po nim gromy, zarówno na autora, wybitnego dziennikarza Jerzego Haszczyńskiego, jak i samą redakcję. Napiętnowano nas w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta