Wojna uciszonego pokolenia
TIMOTHY SNYDER Lekarzy oraz pielęgniarki zwalniano za przynoszenie do pracy własnego sprzętu ochronnego, gdyż obnażało to braki w zapasach szpitali. Za każdym razem, gdy przebywałem w amerykańskim szpitalu, czułem presję, bym go opuścił. W noc, gdy prawie umarłem w przedsionku szpitala, nikt nie wykazywał szczególnej troski o mnie.
Kiedy rozchorowałem się w Monachium w grudniu zeszłego roku, również powinienem był głośniej się skarżyć, a lekarze powinni byli bardziej polegać na technice. Gdyby niemieccy specjaliści zlecili tomografię komputerową, prawdopodobnie zobaczyliby obrzęknięty wyrostek robaczkowy i podaliby mi antybiotyki lub przeprowadzili operację. Jednak gdyby do końca leczono mnie w Niemczech, zostałbym w szpitalu znacznie dłużej, otrzymałbym odpowiednie antybiotyki i byłbym obserwowany. Wręcz nie do pomyślenia byłoby katastrofalne amerykańskie skąpstwo skutkujące wyrzuceniem pacjenta ze szpitala zaraz po wycięciu mu wyrostka, bez poinformowania go o drugiej infekcji. To właśnie przez taki scenariusz trafiłem, nieświadomy własnego stanu, do szpitala na Florydzie.
Chociaż brakowało tam lekarzy, szpital dysponował zadziwiającą liczbą starszych wolontariuszy w szortach koloru khaki i czapkach z daszkiem. Przyjaźnie machając dłonią na powitanie, byli zawsze gotowi wozić pacjentów z jednego pastelowego budynku do drugiego na szybkich białych wózkach golfowych. Odwiedzali też chorych w pokojach i pytali, jak mogą im pomóc. Okazuje się, że jako pacjent jestem uprzejmy i przychylnie usposobiony; kiedy wolontariusz zapytał, czy jestem zadowolony ze szpitala, powiedziałem, że wszystko jest w porządku. Nadmieniłem, że jedynym problemem jest prawie całkowita nieobecność lekarzy. Dodałem też, że pielęgniarki i salowe nigdy nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta