Śmierć przychodzi przy kolacji
Historia trucicieli sięga niepamiętnych czasów. Ludzie zbierający zioła zorientowali się, że można nimi leczyć, ale też zabijać. Z tego powodu na przestrzeni stuleci zawody zielarza, medyka i truciciela były niemal tożsame. Skuteczne użycie trucizny nieraz zmieniało bieg historii.
Już w początkach cywilizacji znane były liczne trucizny roślinne, zwierzęce i zrobione z minerałów. Nasza wiedza o truciznach niewiele zmieniła się od czasów rzymskich. Informacje o starożytnych truciznach możemy znaleźć wśród zapisków Dioskoridesa, Scriboniusa Largusa, Nicandera, Pliniusza Starszego i Galena.
Najbardziej rozpowszechnione były trucizny z roślin: alkaloidy belladonny, lulek, bieluń, wilcza jagoda, cykuta, mandragora, ciemiernik, zimowit jesienny, ekstrakt z cisu i opium. Starożytni doskonale znali też toksyczne działanie niektórych minerałów: soli ołowiu arsenu czy rtęci.
Kiedy jednak chciano się kogoś pozbyć, najczęściej stosowano cykutę i tojad. Pierwsza to inaczej szalej jadowity, zawierający alkaloid paraliżujący nerwy obwodowe i mięśnie całego ciała, zaczynając od nóg. Po bólach brzucha i nudnościach następuje śmiertelny paraliż układu oddechowego. Pierwsze wzmianki o cykucie znajdujemy w komedii Arystofanesa „Żaby" z 405 r. p.n.e. Ta najsłynniejsza trucizna została oficjalnie wprowadzona do ateńskiego systemu kar w 404 r. p.n.e. w czasie rządów Trzydziestu Tyranów. Cykuta była zatem nazywana „trucizną państwową" lub „słodką śmiercią", co brzmi raczej makabrycznie, gdyż nasuwa to skojarzenie z innymi mniej „słodkimi" formami egzekucji.
Najsławniejszą ofiarą spożycia cykuty był wielki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta