Zbuntowaliśmy się, bo ludzie z naszej branży lubią wolność
Mińsk dla sektora IT był najbardziej atrakcyjnym miejscem na świecie – mówi „Rzeczpospolitej" Alex Shkor, białoruski przedsiębiorca i założyciel firmy DEIP, członek opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.
Wyjechał pan z Białorusi, opuszczając tamtejszy Park Wysokich Technologii (PWT). To miejsce było nazywane białoruską Doliną Krzemową. Słusznie?
Obowiązuje tam specjalny system podatkowy i własne zasady prawne, opierający się na prawie brytyjskim, obowiązywały o wiele bardziej liberalne przepisy niż w całej Białorusi. Zerowy podatek dochodowy i płacono jedynie jeden procent od zysku, który trafiał do funduszu na utrzymanie i rozwój PWT. Z punktu widzenia podatkowego to było najbardziej atrakcyjne miejsce na świecie dla naszej branży. Do tego składki zdrowotne i emerytalne pracowników liczone od średniej krajowej na Białorusi, a przecież zarobki w naszym sektorze były kilkakrotnie większe.
To co pana zmusiło do opuszczenia kraju?
Moja przygoda z polityką się zaczęła, gdy poznałem Marię Kalesnikową (białoruska działaczka opozycyjna, od września 2020 r. za kratami – red.). Zaprzyjaźniliśmy się i poprzez nią poznałem Wiktora Babrykę (białoruski bankier, niedopuszczony do wyborów rywal Łukaszenki, więzień polityczny – red.) jeszcze przed tym, gdy ogłosił swój udział w wyborach. A gdy to zrobił, byłem w trakcie rozmów z szefem białoruskiej dyplomacji Uładzimirem Makiejem i jednym z głównych zagranicznych inwestorów Doliny Krzemowej. Omawialiśmy m.in. kwestię otwarcia fabryki Tesli na Białorusi. Nie mogłem więc...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta