Ślad po spinaczu
Wielkie miasta najpierw zaleje woda i muł, potem zaczną się one zapadać, a w końcu pozostawią po sobie tylko wąski pasek w warstwie geologicznej.
Inwestycje Szanghaju w wysokie budowle, gorączkowy pęd Pudongu (dzielnica we wschodniej części miasta – przyp. red.) za wysokością – wszystkie te aspiracje, by zasiedlić niebo, skrywają prawdę mówiącą, że w długiej perspektywie możliwość przetrwania zapewnia to, co pod ziemią. Zanim wjechałem na taras widokowy Shanghai Tower, zjadłem lunch w jasno oświetlonej przestrzeni gastronomicznej u podstawy wieży. W podziemiach większości wysokich budynków w Szanghaju można znaleźć różnych rozmiarów galerie handlowe; podobnie wiele stacji metra ma swoje własne przestrzenie handlowe kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Ta, w której się znalazłem, znajdowała się dwa poziomy pod ziemią, a jeszcze niżej był parking samochodowy.
Szanghaj, zawsze rozkołysany, zawsze zagoniony, prezentuje się światu jako miasto podniebne, gdy jednak stałem na rogu ulicy otoczony zewsząd zabudowaną przestrzenią tam, gdzie J.G. Ballard (brytyjski pisarz, który jako nastolatek był w czasie wojny internowany przez Japończyków w obozie dla cudzoziemców w Szanghaju; doświadczenia te stały się kanwą autobiograficznej powieści „Imperium Słońca" – przyp. red.) mógł sięgnąć wzrokiem przez drut kolczasty i dojrzeć granice miasta, pomyślałem o pieczarach pod największymi budynkami i o niekończących się krętych jak wąż tunelach metra. Duża część życia miasta toczy się poniżej poziomu ulic. To właśnie tutaj,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta