Muszę walczyć o rodziców, którzy chcą godnie przeżyć żałobę
Katarzyna Łodygowska, prawniczka: Płód w tym kraju nie jest traktowany jak człowiek. Mówi się ludziom, co mają czuć. Nie pomagają przepisy i interpretacje, które nie sprzyjają chowaniu dzieci utraconych na wczesnym etapie ciąży.
"Rzeczpospolita": Od lat walczy pani o prawo rodziców do pochowania dziecka utraconego we wczesnym etapie ciąży.
Prawo dzieli rodziców, którzy stracili dziecko na etapie ciąży, na takich, którzy mogą je pochować, nadając imię, i tych, którym na drodze stoi inna interpretacja przepisów. Ustawa o aktach stanu cywilnego rozróżnia urodzenie martwe i żywe. Karta martwego urodzenia jest potrzebna do uzyskania aktu urodzenia z adnotacją o urodzeniu martwym, który z kolei stanowi podstawę do formalności związanych ze zorganizowaniem pochówku, na podstawie którego przysługuje zasiłek pogrzebowy czy urlop macierzyński.
Żadne przepisy nie nakładają też na kogokolwiek – czy to lekarzy, czy rodziców – obowiązku zlecenia czy wykonania badania płci. Problem polega na tym, że wszelkie dokumenty, od karty martwego urodzenia po akty wydawane przez urzędy stanu cywilnego, zawierają rubrykę „płeć". Przez to niektórzy domagają się wykonania kosztownych badan genetycznych. A NFZ tego nie refunduje.
I tu zaczyna się problem, bo w niektórych przypadkach nie da się określić płci dziecka.
I to nie tylko dlatego, że jest ono za małe, by zdążyło wykształcić narządy płciowe, ale też dlatego, że matka czy personel medyczny nie zdążyli uchwycić jego szczątków. W przypadku poronienia na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta