Jak media poszły na wojnę
Już Napoleon uważał wrogie sobie gazety za większą groźbę od tysiąca bagnetów. Gdyby żył dłużej, bałby się wszystkich gazet.
Nic nie wskazuje na to, że armia brytyjska na Krymie okazała większą niekompetencję i lekkomyślność niż w innych wojnach – zwłaszcza wobec finalnego zwycięstwa nad Rosją. Mimo to oblężenie Sewastopola trafiło do kanonu najbardziej dyletanckich operacji wojskowych w historii, ale jednocześnie tę samą kampanię uznaje się za pierwszą nowoczesną wojnę i próg współczesności. W opiniach nie ma sprzeczności, gdyż mają tę samą przyczynę – gwałtowne przyspieszenie tempa, w jakim rozpowszechnia się informacja. Od tej pory środki przekazu pokochały wojnę, a walczące armie z różnym skutkiem próbują okiełznać medialny żywioł.
Jak powstają parówki
Początkowo Rosja miała przewagę komunikacyjną nad aliantami. Wprawdzie telegraf optyczny działał wolniej od elektrycznego, ale funkcjonował, dostarczając wiadomości z Krymu do Petersburga w dwie doby. Sprzymierzeni w Bałakławie mieli tylko żeglugę lub najbliższą stację telegraficzną w Bukareszcie leżącym 700 km od Krymu. Przy tym osmański port w Warnie, dokąd informacje trafiały parowcem, nie miał łączności kolejowej ze światem, zatem prędkość przekazu leżała w końskich kopytach. W sprzyjających okolicznościach wiadomość odczytano w Londynie po tygodniu, a nawet później.
Problem rozwiązał radykalny krok bez precedensu, o znaczeniu przerastającym wojnę. Brytyjczycy połączyli Bałakławę z Warną podmorskim kablem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta