Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Jak media poszły na wojnę

11 lutego 2022 | Rzecz o historii | Piotr Bożejewicz
To wstrząsające zdjęcie wykonał amerykański reporter Eddie Adams 1 lutego 1968 r. w Sajgonie. Wbrew pozorom nie ukazuje bestialskiego mordu na niewinnym cywilu.  Generał Nguyen Ngoc Loan rozstrzeliwuje zbrodniarza wojennego z Wietkongu, Nguyena Van Lema, który tego dnia wraz z grupą bojówkarzy zamordował wiele kobiet i dzieci należących  do rodzin miejscowej policji współpracującej z wojskami amerykańskimi
autor zdjęcia: Eddie Adams
źródło: ASSOCIATED PRESS/East News
To wstrząsające zdjęcie wykonał amerykański reporter Eddie Adams 1 lutego 1968 r. w Sajgonie. Wbrew pozorom nie ukazuje bestialskiego mordu na niewinnym cywilu. Generał Nguyen Ngoc Loan rozstrzeliwuje zbrodniarza wojennego z Wietkongu, Nguyena Van Lema, który tego dnia wraz z grupą bojówkarzy zamordował wiele kobiet i dzieci należących do rodzin miejscowej policji współpracującej z wojskami amerykańskimi
Fotograf Joe Rosenthal pozuje 1 lipca 2000 r. ze swoim słynnym  zdjęciem „Sztandar nad Iwo Jimą” wykonanym 23 lutego 1945 r.
autor zdjęcia: David Hume Kennerly
źródło: Getty Images
Fotograf Joe Rosenthal pozuje 1 lipca 2000 r. ze swoim słynnym zdjęciem „Sztandar nad Iwo Jimą” wykonanym 23 lutego 1945 r.
Amerykańscy żołnierze po zamordowaniu mieszkańców My Lai (16 marca 1968 r.) spalili wioskę. W 2009 r. Ronald Haeberle przyznał, że zniszczył wiele zdjęć, które zrobił podczas masakry w My Lai – głównie tych dokumentujących zbrodnie Amerykanów
źródło: NATIONAL/SIPA/East News
Amerykańscy żołnierze po zamordowaniu mieszkańców My Lai (16 marca 1968 r.) spalili wioskę. W 2009 r. Ronald Haeberle przyznał, że zniszczył wiele zdjęć, które zrobił podczas masakry w My Lai – głównie tych dokumentujących zbrodnie Amerykanów

Już Napoleon uważał wrogie sobie gazety za większą groźbę od tysiąca bagnetów. Gdyby żył dłużej, bałby się wszystkich gazet.

Nic nie wskazuje na to, że armia brytyjska na Krymie okazała większą niekompetencję i lekkomyślność niż w innych wojnach – zwłaszcza wobec finalnego zwycięstwa nad Rosją. Mimo to oblężenie Sewastopola trafiło do kanonu najbardziej dyletanckich operacji wojskowych w historii, ale jednocześnie tę samą kampanię uznaje się za pierwszą nowoczesną wojnę i próg współczesności. W opiniach nie ma sprzeczności, gdyż mają tę samą przyczynę – gwałtowne przyspieszenie tempa, w jakim rozpowszechnia się informacja. Od tej pory środki przekazu pokochały wojnę, a walczące armie z różnym skutkiem próbują okiełznać medialny żywioł.

Jak powstają parówki

Początkowo Rosja miała przewagę komunikacyjną nad aliantami. Wprawdzie telegraf optyczny działał wolniej od elektrycznego, ale funkcjonował, dostarczając wiadomości z Krymu do Petersburga w dwie doby. Sprzymierzeni w Bałakławie mieli tylko żeglugę lub najbliższą stację telegraficzną w Bukareszcie leżącym 700 km od Krymu. Przy tym osmański port w Warnie, dokąd informacje trafiały parowcem, nie miał łączności kolejowej ze światem, zatem prędkość przekazu leżała w końskich kopytach. W sprzyjających okolicznościach wiadomość odczytano w Londynie po tygodniu, a nawet później.

Problem rozwiązał radykalny krok bez precedensu, o znaczeniu przerastającym wojnę. Brytyjczycy połączyli Bałakławę z Warną podmorskim kablem...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 12189

Wydanie: 12189

Spis treści
Zamów abonament