Samorządowcy mówią: dość
Warszawa i Kraków nie mogą przyjąć więcej uchodźców. Przedstawiciel rządu: nie będzie przymusowej relokacji.
– Przyjechaliśmy ze Lwowa, mieliśmy się zatrzymać u rodziny znajomych pod Warszawą, ale już kogoś przyjęli i czekamy na jakiś inny adres. Jak się nie uda, pojedziemy tam, gdzie nam wskażą – mówią zmartwione dwie młode kobiety z dziećmi, które we wtorek przyjechały pociągiem do Warszawy. Są w tłumie setek Ukraińców, którzy spod granic docierają darmowymi pociągami i autobusami, by jechać dalej. Lub zostać.
Gigantyczny tłok panuje w hali głównej i holu na górze Dworca Centralnego w stolicy, na Wschodnim i Zachodnim. Ludzie siedzą na schodach, podłodze, zmęczeni przysypiają. Podobnie jest w Krakowie i Wrocławiu, ale także Katowicach czy Lublinie. Michał Stilger, rzecznik PKP SA: – Mamy niecodzienną sytuację, nigdy wcześniej dworce kolejowe nie obsługiwały tak dużej liczby osób.
Samorządy bez wsparcia
Tłumy na dworcach miast wojewódzkich to tylko część prawdziwego problemu, jaki je właśnie zaczął dotykać. Warszawa i Kraków przyznają, że ich możliwości „absorpcji” nowych mieszkańców się skończyły. W ciągu dwóch tygodni do Krakowa przyjechało ok. 80–100 tys....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta