Między mainstreamem a paranoją
Enerdowski punk rock, psychodeliki i najgorsze stypendium na świecie – o swojej nowej powieści „Czerwona pigułka” opowiada brytyjski pisarz Hari Kunzru, który przyjeżdża spotkać się z czytelnikami na Big Book Festiwalu w Warszawie.
Jest początek roku 2016. Roku, w którym Wielka Brytania w referendum zadecyduje o wyjściu z Unii Europejskiej, a w listopadzie Amerykanie wybiorą na swojego 45. prezydenta Donalda Trumpa. Ale nowa powieść Hariego Kunzru rozpoczyna się w Berlinie. Jest paskudna pogoda, a bezimienny bohater, pisarz z Nowego Jorku, nie ma humoru. Trafił do stolicy Niemiec na stypendium. A ściślej do Instytutu Deutera w Wannsee, niesławnym kurorcie na zachodnich obrzeżach metropolii, gdzie w czerwcu 1942 r. odbyła się konferencja, na której szefostwo III Rzeszy postanowiło o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.
Instytut Deutera, w którym rozegrają się dziwne wypadki z powieści „Czerwona pigułka”, nie istnieje, ale ma swój pierwowzór, o czym możemy się przekonać w podziękowaniach na końcu książki. „Niniejsza książka nie zostałaby napisana bez wsparcia American Academy w Berlinie, instytucji, która mieści się w tym samym miejscu co Instytut Deutera, ale na tym kończą się wszelkie podobieństwa” – czytamy.
Niedoszła gwiazda techno
Faktycznie, byłem w Wannsee na półrocznym stypendium. To przyjemny zakątek latem, ale zimą jest raczej opustoszały, zimny i wyblakły. Ale Berlin jest dla mnie przede wszystkim miastem, w którym trudno uciec od historii. Ta konfrontacja z nazistowską przeszłością, a także z późniejszym wspomnieniem NRD, naznaczyła mój pobyt w tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta