Wimbledon po polsku
Jeszcze nigdy przed Wimbledonem nasze nadzieje nie były tak wielkie i uzasadnione. Czekamy przede wszystkim na triumf Igi Świątek, a także na dobrą grę Huberta Hurkacza, ale warto przypomnieć, że bywały już na londyńskiej trawie takie turnieje, które nazywano polskimi, i że był w tym turnieju jeden Polak, o którym mało kto wie.
Na ścianie kortu numer 1 wisi od ćwierćwiecza nieduży owal w bliżej nieokreślonym kolorze zbliżonym do szarości. Napis wewnątrz głosi: „Nowy kort nr 1 został otwarty przez Jego Królewską Wysokość księcia Kentu (tu skróty dalszych tytułów honorowych) prezydenta All England Lawn Tennis and Croquet Club w poniedziałek 23 czerwca 1997 roku”.
Książę Kentu kort otworzył, nikt w tamten poniedziałek nie zagrał, we wtorek zresztą też nie, tak samo jak w środę. Dopiero w czwartek, gdy niebo w końcu ulitowało się nad turniejem, szóstą parą, która weszła na świeżą trawę nowego kortu, były Venus Williams i Magda Grzybowska.
Ich spotkanie zapowiadano jako kobiecy mecz dnia. Przyczyna była jedna: amerykańska nastolatka z biało-zielono-fioletowymi koralikami we włosach właśnie podpisała, za pośrednictwem ojca Richarda, wielomilionowy kontrakt z firmą Reebok, mając za sobą dwa mecze w Wielkim Szlemie, żadnego wygranego turnieju i dotychczasowy dochód z gry wyliczony na 84 tys. dol., od startu kariery jesienią 1994 r.
Naprzeciwko starszej z sióstr Williams stanęła Polka, która karierę zawodową zaczęła pół roku później, wygrała dwa turnieje ITF, zarobiła 157 tys. dol., lecz nie podpisała kontraktu sponsorskiego o milionowej wartości ani nawet liczonego w setkach tysięcy zielonych banknotów.
Z ogromnego medialnego zgiełku wokół...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta