Znak na drzewie pośrodku niczego
Wielu odkrywców badających Australię nie potrafiło objąć rozumem krainy, w której przetrwać umieli tylko Aborygeni.
Gdy wyobrażamy sobie Australię w całości, to widzimy ją z góry. Skartowaną. Zygzak opasujący osiem milionów kilometrów kwadratowych ziemskiego lądu, układający się w kształt i formę tak dobrze znane, że nie potrzeba do nich żadnych objaśnień. Na zdjęciu satelitarnym znikają wewnętrzne linie graniczne, które wyrysowaliśmy na powierzchni jedynego wyspowego kontynentu świata. Ludne obrzeża gęstnieją i migoczą. Dominuje zaś środek. Rozpełza się. Dotyka wszystkiego. Jak ocean sam w sobie.
Z powietrza wydaje się bezkresny. To ziemie „za krajem świata” – niepojmowalne, uczące pokory, wiekuiste – „miejsce, gdzie można zniknąć”. Równiny i pagórki ciągną się aż po horyzont, pulsując w oślepiającej mgiełce ochry i czerwieni. Nawet gorąco wiecznie bijące od gruntu nie potrafi zagłuszyć echa wielkiego śródziemnego morza, które pokrywało środkową Australię ponad sto pięćdziesiąt milionów lat temu. Siły, które wyrzeźbiły ten ląd, pozostawiły na nim nieusuwalne ślady. Każdą równinę pokrytą brukiem deflacyjnym, każdą pustynię w suchym sercu kontynentu nawiedzają wspomnienia słonej wody.
Pamięć morza
Wspinając się na szczyt „piaszczystego wybrzuszenia” w roku 1844, odkrywca Charles Sturt widział „bezkresne” pasma diun ciągnące się „na północ, równoległymi liniami, dalej niż sięgał wzrok”. Jawiły mu się „niczym morskie fale”. Pod koniec lat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

