Polak sam się wyżywi
Na każdym parapecie pomidor z własnej uprawy, choćby balkonowej? Właściwie dlaczego nie.
Z Piotrem Ciemnym wchodzimy w rozmowę gładko. Jeszcze zanim zdążymy na dobre rozsiąść się w kawiarni, Piotr zwraca uwagę na moją lemoniadę: – O, agrestowa.
Odpowiadam odruchowo: – To smak mojego dzieciństwa, działki dziadków i beztroski.
Piotr się śmieje, też jest wychowany na owocach rwanych prosto z krzaka. – Widzisz, niby taki bardzo polski owoc, każdy go kojarzy. Ale z kim nie rozmawiam, mało kto go je. A w kuchni, do gotowania, to właściwie nikt nie używa – zauważa. Sam ma na działce trochę agrestu, w sezonie udaje mu się zebrać słoik czy dwa. Robi z niego lemoniadę, a zielone owoce, jeszcze niedojrzałe, kisi i dodaje „do wszystkiego”: mięs, białych ryb, pieczonych warzyw.
– W 108, restauracji w Kopenhadze, robiliśmy czarne mule na maśle i podawaliśmy je właśnie z kiszonym agrestem. Genialne, nie jadłem lepszych w swoim życiu.
Idealnie nam się więc ten agrest trafił. Bo rozmawiać mamy właśnie o jedzeniu, które jest na wyciągnięcie ręki – a którego zazwyczaj w ogóle nie zauważamy.
Żeby nie było jak w Anglii
Tomek ma 27 lat, od kilku mieszka i pracuje w Warszawie. Wychował się na wsi w centralnej Polsce. – To, co się dało sadzić, uprawiać, hodować, to po prostu było – mówi tak, jakby było to oczywistością. Bo też i z własnych pól, grządek, chlewa i kurnika żyła kilkuosobowa rodzina. Ziemniaki i jajka mieli własne przez cały rok, z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

