Trzeba było włączyć światła
Poszkodowani często mieli przy sobie narkotyki lub broń, a że funkcjonariusze kłamali na temat szczegółów zajścia albo zgarniali część skonfiskowanych pieniędzy dla siebie? Cóż, w Baltimore nikt nie grał czysto, a cel usprawiedliwiał środki.
List dotarł do kancelarii sędziego federalnego w Baltimore latem 2017 roku. Wysłano go z Federalnego Zakładu Karnego McDowell, położonego na odludziu w stanie Wirginia Zachodnia, ponad sześć godzin jazdy z Baltimore. Na froncie koperty osadzony umieścił dopisek: „Przesyłka specjalna”.
Umar Burley napisał list na kartce wyrwanej z zeszytu, starannym, zaokrąglonym pismem, każde „t” przekreślając falistą linią. Burley, więzień numer 43787-037, po raz drugi zwracał się do sędziego, błagając o przydzielenie mu obrońcy z urzędu. Jego dotychczasowy adwokat odszedł na emeryturę, a próby skontaktowania się z innym pozostały bez odpowiedzi.
„Czy może pan sobie wyobrazić, jak trudno mi tu odsiadywać karę za przestępstwo, którego nie popełniłem, i na własną rękę dochodzić prawdy i sprawiedliwości?” – napisał Burley.
Kilka miesięcy wcześniej Burley siedział w sali rekreacyjnej więzienia federalnego w Oklahomie i czekał na transport do McDowell, kiedy ktoś zawołał do niego: „Mały Baltimore! Mały Baltimore! Widziałeś to?”. Na ekranie telewizora pojawiły się wiadomości z domu: ośmiu policjantów z Baltimore oskarżono o okradanie obywateli i mataczenie w ich sprawach. Funkcjonariusze dokonali zarzucanych im czynów, nie zważając na to, że ich wydział był wówczas objęty szeroko zakrojonym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta