Koniec epoki nadchodzi niepostrzeżenie
Finały wielkich epok czy imperiów przychodzą w sposób niezapowiedziany i jakby mimochodem.
Oto zapala się i szybko gaśnie jakaś iskierka, często niedostrzegalna, która jest zapowiedzią zmiany. Na pozór iskra przepada, szybko ginie; żar jednak, który z niej wychodzi, płomień, jaki inicjuje, powoli i skutecznie wypala żagiew dziejów, po czym już tylko popiół i spalona ziemia. Wiele czasu minie, zanim coś na niej wyrośnie. Zanim powstanie, o ile powstanie, jakiś nowy ekosystem.
Kiedy myślę o końcu epok, zapewne to sprawa osobistych fascynacji, proszę darować, często wracam do średniowiecznych krucjat. Czasów wielkiego napięcia, żaru, skłębionych emocji. To, co się wydarzyło w ciągu dwóch setek lat, odmieniło na zawsze Europę, ale dało też nową emocję, a nawet nowy sens historii całemu Bliskiemu Wschodowi. Dziedzicami tej emocji, dobrej czy złej, jesteśmy po dziś dzień. Podobnie jak wciąż trwa spór historyków, czy dzieje krucjat to kronika nienawiści czy podręcznik religijnej gorliwości. I co po nich zostało.
Kiedy zaczął się koniec epoki krucjat? Tu nie ma zgody, choć osobiście uważam, że początkiem wszelkiego zła był fatalny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta