Futbol pod piłą łańcuchową
Nowy prezydent Argentyny Javier Milei to były bramkarz oraz kibic, ale niektóre jego pomysły nie podobają się ludziom piłki nożnej. Ich głos może mieć znaczenie, skoro mowa o kraju, gdzie polityka od lat przenika się z futbolem.
Nie ma prawdopodobnie na świecie drugiego miejsca tak przesiąkniętego piłką, choć jednocześnie uznawany przez wielu za najwybitniejszego argentyńskiego pisarza Luis Borges futbolu nienawidził. Mówił, że jest popularna dlatego, bo popularna jest głupota, a jeden ze swoich wykładów zaplanował tak, by kolidował z meczem Argentyńczyków na mundialu.
Nie cierpiał fanatyzmu oraz nacjonalizmu i uważał, że obie te skrajności są nierozerwalnie związane z futbolem.
Piłkę nazywał „estetycznie brzydką” i określił „największą zbrodnią Anglii”, choć mówił to w czasach, gdy jego rodacy bili się z Brytyjczykami o Falklandy. Jest pewnym chichotem losu, że zmarł podczas mundialu w Meksyku, gdzie Argentyńczycy zdobyli później mistrzostwo świata.
Myśleli tylko o wojnie
Polityka już wtedy – to był 1986 rok – mniej lub bardziej harmonijnie współżyła w Argentynie z futbolem. Generał Jorge Rafael Videla w 1978 roku wykorzystał przecież organizację mundialu do polerowania wizerunku. Chciał, aby świat zapomniał o jego zbrodniach i tym, że rządzi krajem „desaparecidos”, czyli „znikniętych”, jak nazywano dziesiątki tysięcy zaginionych przeciwników jego reżimu.
Osiem lat później, kiedy ręka Diego Maradony wyrzuciła Anglików z mundialu, wielu widziało w zwycięstwie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta