Prawo dwóch ścian
Lwów jest pozornie spokojny. Jednak wojna, niezauważalna jedynie przez pierwszych kilka minut w mieście, ostatecznie obecna jest wszędzie – w myślach jego mieszkańców i w działaniach władz miasta.
Koleżanka, wykładowczyni akademicka, przypomniała niedawno Mychajłowi Zaricznemu w pociągu z Przemyśla do Lwowa, co powiedział kilka lat temu, gdy rozmawiali o miejscach dobrych do życia. Zariczny jest matematykiem, profesorem Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Iwana Franki, ale także Uniwersytetu Rzeszowskiego, przez kilka lat wykładał na uczelniach w USA. Rozmawiali o tym, że gdyby istniało kilka żyć, to można by zamieszkać w Nowym Jorku, gdzieś w Europie, ale jeśli ma się jedno życie, to warto mieszkać we Lwowie. Tak też zrobił. Zanim zaczęła się pełnowymiarowa wojna, był umówiony na wykłady w jednej z uczelni amerykańskich. Pracował tam rok, a potem wrócił do Lwowa. Prowadzi doktorantów tu i w Rzeszowie. Jeździ, jak wielu innych mieszkańców miasta, co jakiś czas do Polski.
Dworzec lwowski jest zatłoczony zwyczajnie, nie wojennie. Nie ma przed nim tłumów uchodźców, nie ma namiotów. Tylko po zabytkowej hali częściej niż zwykle chodzą mężczyźni w mundurach. Zwykle sami, ale zdarzają się też sytuacje, w których odprowadzają ich rodziny. Kobiety starają się nie płakać. Ale słowa „starają się” najlepiej opisują ich zachowanie.
Miasto tętni codziennością, choć sporo jest tu wojennych elementów niezauważalnych na pierwszy rzut oka. Pozatykane workami okna w suterenach, stojące na chodnikach „jeże” (przeciwczołgowe zapory wykonane z połączonych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta