Co z nami robi jedzenie z pudełek
Diety pudełkowe zawojowały Polskę. Zalążki pomysłu na nie pojawiły już się w starożytnym Rzymie, ale na wielką skalę zastosowano go dopiero niedawno. Odpowiedź na pytanie, czy warto było czekać, nie dla wszystkich jest oczywista.
Ludzie niosący papierowe torby z prowiantem na cały dzień przemykają po korytarzach biurowców, stoją w autobusach i w tramwajach, torebki z jedzeniem widać za szybami samochodów przy boku kierowców. Kto przeszedł na dietę pudełkową, wie, o czym mowa. Wegetariańska, paleo, keto, slim, sport, low carb, z kuchnią śródziemnomorską lub polską, z elastycznym wyborem dań… Sporo tego.
Musiałbym poeksperymentować
Dla jednego z moich kolegów przejście na jedzenie na cały dzień dostarczane w pudełkach przez firmę kateringową było „kwestią wolności”, bo nie musiał już szukać przepisów, kupować produktów, samemu gotować, a nawet mógł „kolację jeść na śniadanie i nikt tego nie sprawdzał”. Taka dieta według niego jest też eko, bo nie marnuje się żywności, jest mniej resztek, no, może poza opakowaniami, w których są dostarczane dania.
Niekiedy nawet to się opłaca. – Mniej zapłacisz, niż jak sam zrobisz jedzenie – zapewnia. – Pod warunkiem dobrej promocji – dodaje.
Rozwiązanie bywa dobre dla tych, którzy muszą mieć specjalną dietę. – Miałem dietę wegetariańską o obniżonej zawartości soli, jakieś 2000 kcal, pięć posiłków dziennie, bez weekendów. Raczej nie skusiłbym się na branie diety z weekendami, bo wtedy jest czas na wyjście ze znajomymi i gotowanie samemu – mówi Mateusz Rus, do niedawna programista, a teraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta