Nie znoszę szkodników
Naprawdę mieliśmy dobry Sąd Najwyższy. A potem przyszło kilku „fachowców-patriotów” i czego nie dotknęli, to zniszczyli – mówi Piotr Prusinowski, prezes SN kierujący pracą Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
2 września 2024 r. przestaje pan pełnić funkcję prezesa Izby Pracy. To były trudne trzy lata?
Domyślałem się, że prezesura SN to coś więcej niż spacerek z moją ciocią po sopockim molo. Nie przypuszczałem jednak, że pomost tego „mola” będzie stale prowadził pod górkę. Kończę moją misję z poczuciem ulgi, bo już za kilka dni pełnometrażowo zajmę się tym, co pożyteczne i co lubię, czyli prawem pracy i ubezpieczeniami społecznymi. Jednocześnie dostrzegam symbolikę. Jestem ostatnim urzędującym prezesem Sądu Najwyższego, kierującym izbą, której status nie jest kwestionowany lub który nie jest neosędzią. W takim miejscu jesteśmy. Smutne, prawda?
Co było najtrudniejsze?
Nie do zniesienia są trzy rzeczy. Pierwsza to patrzenie, jak politycy ze swoimi „prawnikami” zniszczyli i dalej niszczą Sąd Najwyższy. Tyle lat twórczego budowania, wspólnego wysiłku, naprawdę mieliśmy dobry Sąd Najwyższy, na europejskim poziomie. A potem przyszło kilku „fachowców-patriotów” i czego nie dotknęli, to zniszczyli. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Drugą dojmującą kwestią jest codzienne oglądanie członków Izby Dyscyplinarnej, którzy po tych wszystkich bezeceństwach, po tak bezczelnym łamaniu podstawowych standardów, po tylu cierpieniach, które wyrządzili, przechadzają się po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta