W czyim interesie jest nowa ustawa o zawodzie psychoterapeuty
Problemem nie są terapeuci bez uprawnień. Zagrożenie tkwi w tych, którzy mają certyfikaty, a działają poza nadzorem i bez wiedzy klinicznej.
Reportaż „Dużego Formatu” o dr Wioli Rebeckiej, certyfikowanej przez Polskie Towarzystwo Psychoterapii Psychoanalitycznej, obnażył problem, który do tej pory rzadko przedostawał się do debaty publicznej. Doktor Rebecka legitymowała się prestiżowymi afiliacjami i certyfikatami, jednak pacjenci zgłaszali, że zamiast pomocy doświadczyli szkód. W reakcji terapeutka zastosowała obronę poprzez desperacki atak i zastraszanie, sama składając skargi do polskich instytucji, a nawet do… FBI. Ten przypadek pokazał, że certyfikat uznanej i szanowanej instytucji nie chroni ani pacjenta, ani opinii publicznej przed patologiami.
Wyobraźmy sobie teraz sytuację zupełnie codzienną. Dziesięcioletnie dziecko zaczyna mieć nagłe napady lęku, okresy dezorientacji i halucynacje wzrokowe. Rodzice, przestraszeni, szukają pomocy i trafiają do certyfikowanego psychoterapeuty. Ten – zamiast skierować dziecko do neurologa i psychiatry – proponuje intensywną terapię opartą na „odblokowywaniu emocji”. Sesje kosztują kilkaset zł każda, po roku rodzina wydaje ponad kilkanaście tysięcy zł. Tymczasem prawdziwą przyczyną jest padaczka skroniowa, która wymaga leczenia farmakologicznego i specjalistycznej diagnostyki EEG. Dziecko, pozbawione właściwej pomocy, narażone jest na pogłębianie się choroby i poważne zagrożenie zdrowia.
Procedowana ustawa pogłębia problemy
Brzmi absurdalnie groźnie? Posłowie w Sejmie pracują...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
