Pożegnanie Sinatry i nocne zabawy
51. Festiwal Filmowy w Cannes
Pożegnanie Sinatry i nocne zabawy
Gdy w piątek wieczorem Ken Loach wchodził na galowy pokaz swego nowego filmu "Mam na imię Joe", z głośników płynął miękki głos Franka Sinatry śpiewającego swoje największe przeboje. Cannes złożyło hołd hollywoodzkiej legendzie.
Przed inną wieczorną projekcją -- tajwańskiego filmu "Dziura" -- na widowni przygasły światła i dziennikarze w półmroku wsłuchali się w słowa piosenki "I have someone who needs me". Potem jeszcze organizatorzy festiwalu wydobyli taśmę z filmem Otto Premingera "The Man with the Golden Arm".
Ta śmierć na chwilę zelektryzowała Cannes. Bo tutaj gwiazdy są uwielbiane, wożone limuzynami, fetowane. Wśród pisku fanów zgromadzonych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta