Sędziowie na twardej ławie
WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI
W poszukiwaniu ukrytych rezerw
Sędziowie na twardej ławie
ŻANETA SEMPRICH
Sędziowie na ogół nie poczuwają się do winy za opieszałość polskiej Temidy. Czy słusznie? Leszek Piotrowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, zarzuca im brak gorliwości, jakiej można i trzeba wymagać od przedstawicieli tego zawodu.
Ktoś, kto dwa lata czeka na żywsze zainteresowanie sądu swoją sprawą, nie ma jakiegoś szczególnego pecha. Taka jest norma. Na wydanie wyroku pierwszej instancji w sprawie cywilnej trzeba poczekać trzy, cztery lata, i taki termin uchodzi za przyzwoity. Jeżeli dodać postępowanie odwoławcze, obecne spory mają szansę zakończyć się pod koniec pierwszej dekady przyszłego wieku.
Przed blisko trzema laty jedna z warszawskich prawniczek wniosła do sądu cywilnego banalne -- jak sądziła -- powództwo o odszkodowanie z tytułu uszczerbku na zdrowiu poniesionego wskutek wypadku samochodowego. W procesie tym nikt nie podważa faktów. Jest oczywiste, że należą się jej pieniądze, sąd ma tylko rozstrzygnąć, ile.
Na pierwszą rozprawę czekała rok. Gdy wreszcie wyznaczono termin, sąd zapytał jedynie o przebieg wypadku, choć szczegółowe prokuratorskie ustalenia miał w aktach. Następną rozprawę wyznaczono na grudzień, a więc po roku, w ciągu którego nic się nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta