Mozart wśród pastwisk
Nie ma drugiego takiego miejsca jak Glyndenbourne
Mozart wśród pastwisk
Pewien angielski arystokrata zakochał się w śpiewaczce, którą zaangażował -- za jedne pięć gwinei -- na koncert w swej posiadłości. On miał już prawie 50 lat, ona była dwadzieścia lat młodsza, ale nie przeszkodziło to w małżeństwie. On zbudował jej w swym pałacu teatr, by miała gdzie występować. I tak zaczęła się historia festiwalu muzycznego, który po latach stał się jedną z letnich atrakcji kulturalnych Europy. W br. festiwal w Glyndenbourne obchodzi swe 60-lecie.
Żona Johna Christie, Audrey Mildmay miała sopran delikatny i nie pozbawiony wdzięku. Dlatego też, choć on cenił nade wszystko Wagnera, musiał przystać na to, by
w rodzinnej posiadłości
wystawiać opery Mozarta, w których pani Christie znalazla kilka ról wprost wymarzonych dla siebie. Wybór zresztą okazał się trafny, bowiem Brytyjczycy w owym czasie nie znali zbyt dobrze Mozarta. Muzyczne dzieje Glyndenbourne zaczęły się zatem od "Wesela Figara" pokazanego latem 1934 r. w posiadłości Johna Christie, 80 kilometrów na południe od Londynu.
Festiwal od razu zorganizowano z wielkim rozmachem. Pociągi dowoziły widzów z Londynu do Lewes, tam czekały specjalne autokary, by można było dotrzeć do Glyndenbourne bez niepotrzebnego wędrowania po polnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)