Cukrowym szlakiem
Bug, rzeka teoretycznie żeglowna
Cukrowym szlakiem
Miejscowa dzieciarnia i młodzież ma już dobrze opanowane takie wychodzenie z wody, by nie przypominać błotnego bałwana. Do wody najlepiej wskoczyć z rozpędu. Potem można przepłynąć na zwalone z ukraińskiego brzegu drzewo i z niego skakać na głębię. Kąpielisko jest oczywiście dzikie, nie oznakowane i nie strzeżone.
ANDRZEJ WIKTOR
PAWEł TOMCZYK
Bug uznawany jest teoretycznie za rzekę żeglowną, począwszy od Brześcia. Teoretycznie, bo nikt tam po nim nie pływa. Powyżej, na początku rzecznej granicy, trudno to chyba sobie nawet wyobrazić. A jednak...
Czesław Rosołowski pamięta bardzo dobrze donośnie gwiżdżący, parowy, bocznokołowy holownik przyciągający barki Bugiem do Kryłowa. Tutaj na nadrzecznym terenie znajdował się skład buraczany, do którego zwożono buraki cukrowe konną kolejką z Witkowa i Wólki Poturzyńskiej. Czesław Rosołowski miał wtedy siedem lat, był to rok 1940. Holownik był sensacją, wprowadzili go Niemcy. Wcześniej barki ciągnęły idące po brzegu konie.
- Na każdej barce był taki wysoki maszt. Do jego szczytu doczepiona była lina, którą ciągnęły konie. Brzegi wówczas nie były tak zarośnięte drzewami. A jeśli były urwiska, jak pod Ślipczem, to konie przechodziły po barkach na drugą stronę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta