Futbol bez granic
Tam, gdzie 15 lat temu tratowano ludzi, teraz sprzedaje się hot dogi
Futbol bez granic
Belgia - Szwecja 2:1. Gert Verheyen (przodem) i Frederic Ljungberg. FOT. (C) AP
STEFAN SZCZEPŁEK
z Brukseli
Jeśli gospodarz turnieju wygrywa pierwszy mecz, to impreza musi się udać. Kiedy w sobotę Belgia grała ze Szwecją, ulice miast przypominały czasy zwycięstw Polaków w roku 1974, czyli absolutną prehistorię. Ludzie zaopatrzyli się w piwo, wywiesili przed domami flagi narodowe i usiedli przed telewizorami. Kto kilka miesięcy temu zdołał kupić bilety na Heysel, mógł się uważać za wybrańca losu.
Belgia żyje mistrzostwami i widać to na każdym kroku. Z jednej strony jest to duma wynikająca z faktu współorganizacji turnieju, z drugiej - nadzieja na sukces w nim, oczekiwany od kilkunastu lat, tym razem logicznie uzasadniona. Belgowie mają drużynę lepszą niż w ostatnich sezonach, a 61-letni Robert Waseige, pierwszy w historii belgijskiego futbolu Walon na stanowisku trenera reprezentacji, cieszy się opinią człowieka sukcesu. Występ reprezentacji tego kraju zjednoczył nawet Walonów i Flamandów, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta